Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Klaudia Podkalicka baletki zamieniła na samochód rajdowy [rozmowa NaM]

Aleksandra Podgórska
Klaudia Podkalicka baletki zamieniła na samochód rajdowy [rozmowa NaM]
Klaudia Podkalicka baletki zamieniła na samochód rajdowy [rozmowa NaM] Michał Zbikowski
Kiedy wystartowała w mistrzostwach Polski, miała już 18 lat. Teraz z sukcesami startuje w rajdach międzynarodowych. Jej największe marzenie to start w Rajdzie Dakar. Dużo trudniej było jej wybrać wymarzony samochód. – Samochodów teraz produkuje się tyle, że ciężko jest zdecydować się na jeden – żartuje Klaudia Podkalicka. Ostatecznie zdecydowała się wybrać samochód codzienny i bardziej odświętny. Ten drugi do Lamborghini Aventador. Natomiast po mieście najchętniej jeździłaby BMW X5 M.

Skąd wzięło się Pani zainteresowanie samochodami? W końcu to nie jest typowo kobieca pasja. Czy Pani ojciec miał na to wpływ?
Nigdy nie sądziłam, że nadejdzie czas na mnie, wręcz przeciwnie. Chciałam tańczyć, chodziłam do ogniska baletowego i na tym opierałam swoją wizję przyszłości. Jednak sport samochodowy to nasza rodzinna
tradycja. Zapoczątkował to wszystko mój dziadek, który startował w rajdach, następnie przejął pasję mój tata. Musiało to przejść na mnie. W przerwach między treningami jeździłam z koleżankami na zawody, oglądając jego starty. Zaczęłam myśleć o sobie, jako kierowcy. Rozpoczęliśmy treningi na kartingach, wzięłam udział w pierwszych imprezach rajdowych typu KJS. Potem padło pytanie od taty, które ukierunkowało mnie w życiu. Czy chciałabyś wystartować w pucharze Picanto? Zdecydowałam się, nie żałuję tego i zawdzięczam mu wspaniałe życie.

Ile miała Pani lat?
Kiedy wystartowałam w mistrzostwach Polski, miałam już 18 lat. Byłam już dojrzałą osobą. Ten Puchar był moim pierwszym poważnym startem, bo wcześniej zdarzało mi się ścigać w konkursach jazdy zręcznościowych, ale to nie miało dużego znaczenia, traktowałam to raczej hobbystycznie.

Jak się Pani czuła podczas startu w mistrzostwach Polski?
Czułam się niepewnie, nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, brakowało mi obycia. Poszło mi jednak świetnie – ukończyłam zawody na piątym miejscu. Wtedy poczułam, że to jest to, co mi się podoba i z czym chciałabym związać przyszłość.

Wspomniałam Pani na początku o tańcu. Porzuciła Pani tę pasję zupełnie czy nadal zdarza się Pani tańczyć?
Zdarza mi się od czasu do czasu, nawet ostatnio kupiłam sobie pointy (buty używane w balecie – przyp. red.) i byłam ciekawa, czy jeszcze potrafię w nich stanąć. Uwielbiam też muzykę klasyczną i spektakle baletowe. Przez pewien okres uczyłam też dzieci w szkole podstaw tańca klasycznego. Z biegiem czasu stało się jednak trudne pogodzenie wszystkich obowiązków. Balet trochę poszedł w zapomnienie, ale mam z nim związane bardzo miłe wspomnienia.

Jak reagowali Pani rówieśnicy, głównie mam tutaj na myśli kolegów, kiedy dowiadywali się o Pani samochodowej pasji?
Nikt nie zadawał mi pytań, dlaczego sport samochodowy. W szkole, na uczelni rówieśnicy podchodzili do tego zupełnie normalnie. Nie wiedzieli jednak, że wynik i liczne treningi mają tak wielkie znaczenie dla mnie. Pierwsze
sukcesy potwierdziły moje profesjonalne podejście. Nigdy się nie chwaliłam wśród kolegów i koleżanek co robię...Każdy ma pasje, które realizuje. Ja wybrałam samochodową.

Jak jest teraz? Spotyka się Pani ze stereotypem kobiety za kierownicą?
Rzeczywiście, kobietom w tym sporcie jest trochę trudniej. Każda kobieta-kierowca jest zazwyczaj źle postrzegana – nieważne czy na drodze, czy w tym sporcie. Dlatego trzeba sobie wypracować reputację. W motorsporcie cały czas musimy udowadniać, że jesteśmy dobrymi kierowcami, a nie "babami za kierownicą". Słyszałam nawet głosy, że tak naprawdę to nie ja jechałam samochodem, tylko zamieniłam się na odcinku z moim pilotem. Totalny absurd! Dopiero po upływie czasu udało mi się zyskać szacunek wśród mężczyzn. Panuje też taki trend, że kiedy kobieta jedzie na końcu stawki, to wszyscy uważają, że jest fatalnym kierowcą, a kiedy to mężczyzna jest ostatni, nikt nie zwraca na to uwagi. Podobnie jest w sytuacji, kiedy kobieta wygrywa – wtedy pojawiają się pytania, jak to się stało? Ale przez to po prostu trzeba przejść.

Jest Pani znajomą Krzysztofa Hołowczyca i Adama Małysza. Czy te znajomości pomogły Pani w zdobyciu szacunku, czy w całości zapracowała Pani na niego sama?
Nigdy razem nie jeździliśmy, więc nie było możliwości, aby czerpać od siebie wiedzę. Natomiast w momencie, kiedy były problemy na przykład z wynajęciem samochodu, to dzwoniłam do Krzyśka i zawsze w takich sytuacjach mi pomagał. Mamy dobre relacje, kibicujemy sobie, ale moim mentorem jest jednak tata.

Zgaduję, że nie miała Pani problemów ze zrobieniem prawda jazdy
Nie, nie miałam. Był to oczywiście olbrzymi stres, bo jak by nie patrzeć, jest to egzamin. Zdałam jednak za pierwszym razem, a niedługo potem zrobiłam też prawo jazdy na ciężarówkę, ponieważ potrzebowałam, aby móc pojechać na Rajd Dakar. W tym wypadku było już nieco zabawniej, ja i taki wielki pojazd. Też jednak zdałam za pierwszym razem i teraz jestem szczęśliwą posiadaczką prawa jazdy w kategorii B i C.

Może jeszcze jakaś w przyszłości?
Na razie nie, chociaż zaczyna mnie ciągnąć do motocykli. Myślę bardziej o enduro lub crossach.

Jak radzi sobie Pani ze stresem i trudnościami wynikającymi z rajdów samochodowych?
Może na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale jestem bardzo bojaźliwą osobą. Można powiedzieć, że mam dwie osobowości. W życiu codziennym jestem oazą spokoju, ciężko wyprowadzić mnie z równowagi, nie lubię podejmować ryzyka. Kiedy jednak wsiadam do samochodu na rajdzie zmieniam się diametralnie. Co prawda towarzyszy mi strach, ale staram się z nim walczyć. Najtrudniejsze zawsze są początki i pierwsze rajdy po przerwie. Nie ukrywam, że nie mogę wtedy jeść i mam odruchy wymiotne. To dzieje się jednak tylko do momentu, kiedy nie zapali się zielone światło. Wtedy czuję się silna i skoncentrowana.

Ma Pani za sobą epizod w Rajdzie Dakar 2014 w teamie Rafała Sonika. Jak Pani zareagowała na jego tegoroczny sukces?
Piękna sprawa! Nie wyobrażałam sobie że mogłoby być inaczej. Już w zeszłym roku, gdyby nie awaria motocykla, Rafał również mógł wygrać. Wiedziałam więc, że teraz był równie świetnie przygotowany i jeśli nie przydarzy się nic złego, to wygra. Poza tym ma bardzo mocną psychikę. Gratuluję mu z całego serca, uważam, że wykonał świetną robotę. Mam nadzieję, że teraz już pójdzie z górki i będzie coraz więcej zwycięstw.

No właśnie, była Pani na Dakarze, wie Pani, jak to wygląda od kuchni. Proszę opowiedzieć, jak wyglądał wasz dzień?
Każdy dzień był inny. Największym problemem jest brak snu i upał, chociaż bywały też dni, kiedy było bardzo zimno. Tak, jak już powiedziałam – najgorzej było ze snem. Czasami spaliśmy zaledwie 2-3 godziny. Organizm z każdym dniem zaczyna coraz słabiej funkcjonować. Nie startowałam jako zawodnik na tym rajdzie, więc miałam trochę więcej czasu, żeby dosypiać. Inaczej to wygląda w przypadku zawodników, którzy przechodzą gehennę. Temperatury też są niesamowite – w samochodach zanotowano nawet 60 stopni Celsjusza. Trzeba być do tego rajdu świetny przygotowanym, dlatego dobrym sposobem jest chodzenie do sauny w kombinezonie oraz ubieranie się na cebulkę nawet w bardzo gorące dni tak, aby organizm się przystosował się do wysokich temperatur. Widziałam, jak ludzie wypadali z samochodów ze zmęczenia, chodzili spać tak, jak stali. W tym roku Rajd Dakar był szczególnie trudny – wystartowało 400 załóg, a na metę przyjechała zaledwie połowa.

Skąd w takim razie czerpać energię w trakcie rajdu, skoro nawet nie ma czasu, aby się wyspać?
Powiedziałabym, że to jest kwestia gruntownych, nawet paroletnich przygotowań. Trzeba też wziąć pod uwagę, że każdy organizm jest inny. Trzeba przejść odpowiednie testy i badania, które określą wydolność organizmu, jakich witamin potrzebuje, których ma nadmiar. Pracuje nad tym szereg lekarzy i dietetyków. To jest niekiedy zabawna sytuacja, bo kierowca rajdowy walizkę z ubraniami ma zazwyczaj niewielką. Co innego, jeśli chodzi właśnie o te wszystkie leki i napoje – wówczas każdy zabiera zazwyczaj kilka dużych kartonów.

Jak wyglądają Pani przygotowania do startów teraz, kiedy trwa przerwa?
Od tego okresu zależy, jak będzie wyglądała mój sezon rajdowy. Sporo czasu poświęcam przede wszystkim na poszukiwanie sponsorów oraz partnerów. Tak na dobrą sprawę, moje losy dotyczące jazdy ważą się na przełomie zimy, ponieważ w tym czasie większości firm ustala budżety na cały rok. Oczywiście oprócz tego staram się jak najczęściej trenować oraz spędzać aktywnie czas, aby nie wypaść z formy. W tym roku pozyskałam nowego partnera. Wspólnie wystartujemy w Mistrzostwach Polski oraz Europy Centralnej. Oczywiście nie mogę zapomnieć o moich partnerach, z którymi przejeździłam ostatnie cztery sezony.

Jakie jest pani największe sportowe marzenie?
Oczywiście start w Rajd Dakar, jednak póki co jest to odległe marzenie. Niestety budżet, który jest mi potrzebny, aby móc wystartować w tym rajdzie jest bardzo duży, a znalezienie partnera, który chciałby zaangażować się w ten projekt, wydaję się niemożliwe. Jednak mimo wszystko nie zamierzam się poddać! Mam nadzieję, że w tym roku się sprawdzę i zachęcą potencjalnych sponsorów do współpracy ze mną. Jeśli chodzi o marzenie bardziej realne, to chciałabym pojechać po raz pierwszy cały Puchar Świata i oczywiście go wygrać. Jest to oczywiście poprzedzone szeregiem kompleksowych przygotowań, bo często rywalizuje się w zupełnie odmiennych warunkach.

W jakich Pani najlepiej się czuje?
Na pewno mogę powiedzieć, że moją mocną stroną nie są piaski, bo w Polsce nie mamy pustyń, więc nie za bardzo jest gdzie trenować. Kierowcy muszą wyjeżdżać do Dubaju czy Tunezji, a to oczywiście wiąże się z dużymi kosztami. Świetnie czuję się za to na odcinkach leśnych, szutrowych.

Wiemy już, jakie jest Pani sportowe marzenie. Jaki jest w takim razie Pani wymarzony samochód?
To jest chyba najtrudniejsze pytanie z tych wszystkich (śmiech). Samochodów teraz produkuje się tyle, że najchętniej kupiłabym kilka. Może podzielę to na dwie kategorie – jeden na co dzień, a drugi, powiedzmy, bardziej odświętny. Ten drugi to na pewno byłoby Lamborghini Aventador – miałam okazję pojeździć tym samochodem i byłam zachwycona. Natomiast taki na co dzień, to może Mercedes A Klasa AMG? Chyba tak...albo Porsche 911 Turbo? Któryś z tych. Chociaż nie, bo gdybym miała już Aventadora, to posiadanie 911 byłoby bez sensu. Może w takim razie jakiś SUV? Niech będzie BMW X5 M.

Co Pani myśli o polskich kierowcach i ich stylu jazdy?
Nie należy do najlepszych i to się tyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Myślę, że to wynika z naszej kultury osobistej i braku wyobraźni. Musimy również pamiętać że wszyscy jesteśmy w pewnym sensie samoukami ponieważ niestety nasz system kształcenia kierowców jest cały czas zacofany. Olbrzymim problemem jest wciąż edukacja. Póki to się nie zmieni, nie zmieni się również styl naszej jazdy, a statystyki będą dalej przerażające.

A siebie za jakiego kierowcę Pani uważa?
Jestem bardzo rozważnym kierowcą i może Pani nie uwierzy, ale nie mam żadnego mandatu. Wiem, że dałabym sobie radę w trudnych sytuacjach, ale nigdy nie mam zaufania do innych kierowców. Dlatego czasami w tej dżungli miejskiej czuje się bardziej niebezpiecznie niż na odcinku specjalnym. Tu muszę polegać w pełni tylko na swoich umiejętnościach i od tego zależy bezkolizyjny i szybki przejazd. Mimo, że pewnie czuję się za kierownicą, z ulicy nigdy nie robię sobie toru wyścigowego. Po mieście trzeba jeździć przede wszystkim rozważnie, mieć oczy dookoła głowy, nie możemy czuć się w samochodzie jak na wesołym miasteczku.


od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto