Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przyszedł czas, by wygrać wielki wyścig - mówi Sylwester Szmyd

Redakcja
nazirek
Najlepszy polski kolarz, bydgoszczanin Sylwester Szmyd bawił krótko w rodzinnych stronach. Chętnie zgodził się na rozmowę z "Pomorską".

- Dlaczego byłeś tylko gościem triathlonu Borówno 2010, a nie uczestnikiem?- Popłynąć bym jeszcze mógł, ale biegać? O nie! (śmiech). Gdybym wystartował w triathlonie, to musiałbym chyba pół roku dochodzić potem do siebie. Co prawda moim marzeniem jest udział w maratonie, ale to raczej dopiero po zakończeniu kariery.
- Chyba nie myślisz jeszcze o końcu kariery?
- Absolutnie nie. Jestem na tyle młody, że na razie zamierzam jeździć, a dopiero za kilka lat chciałbym zostać trenerem. Chcę pomagać młodym ludziom, przekazać im swoje doświadczenie, bo w tym sporcie jest to ważne. Poza tym chciałbym wyprowadzić na prostą kolarstwo w naszym kraju.
- Masz już jakąś receptę na uzdrowienie polskiego kolarstwa?
- Kondycja mojej ukochanej dyscypliny jest kiepska i bardzo nad tym ubolewam. Nie ma pieniędzy i przez to brakuje dobrego szkolenia. Problem jest jednak bardziej złożony. Ważną kwestią jest też mentalność i kultura naszego kraju. Wystarczy spojrzeć na Duńczyków, Belgów czy Włochów - oni wszędzie jeżdżą na rowerze. Do pracy, do szkoły, na zakupy. W Montignoso di Massa, gdzie mieszkam, praktycznie na każdej ulicy jest klub kolarski, do którego należą 10-latkowie. Trenują, ścigają się i nie potrafią żyć bez roweru. Swoją przygodę z "dwoma kółkami" rozpoczyna zresztą wiele osób, ale potem trening kontynuuje już tylko kilkoro najlepszych. Sukces ma szansę osiągnąć jedna, może dwie osoby z całej grupy. W Polsce brakuje tej kolarskiej drabinki. Nie ma zapaleńców, a jak już są, to brakuje im dogodnych warunków do rozwoju. Zamierzam to zmienić, na razie jednak jestem jeszcze myślami przy moim rowerze i mojej karierze.
- Masz za sobą kilkanaście lat jeżdżenia i to z sukcesami. Co chciałbyś jeszcze osiągnąć?
- Moim celem jest ciągły rozwój. Chcę też realizować kolejne cele, które sobie stawiam.
- Jak wysoko jest teraz zawieszona poprzeczka najlepszego polskiego kolarza?
- Przyszedł czas, by wygrać wreszcie jakiś wielki wyścig. Chciałbym pojechać w światowym tourze jako lider, chciałbym żeby cała drużyna pracowała na mój sukces.
- Jak na razie, to jednak ty jesteś w drużynie człowiekiem od "czarnej roboty" i pracujesz na lidera Ivana Basso. Nie brakuje ci motywacji?
- Są lepsze dni i gorsze. Zwykle motywacji nie brakuje, zwłaszcza, gdy w drużynie mamy mocnego lidera. Proszę spojrzeć na tegoroczny Giro d'Italia - każdy dawał z siebie wszystko, by Ivan wygrał i się udało. Teraz jednak czas to zmienić. Chcę być na jego miejscu.
- Kiedy więc możemy się spodziewać, że Sylwester Szmyd wygra wielki wyścig?
- Miałem dużą szansę już w tym sezonie zaistnieć w Tour de France. Lider mojej drużyny był w niedyspozycji i wszyscy mogli jechać dla mnie. Niestety, zbyt dużo sił kosztowała mnie walka we włoskim Giro i nie byłem w stanie powalczyć. Mam nadzieje, że zrobię to w nowym sezonie. Zwłaszcza, że mam za sobą ten najlepszy w karierze, kilka wygranych wyścigów i chcę kontynuować passę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przyszedł czas, by wygrać wielki wyścig - mówi Sylwester Szmyd - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na grudziadz.naszemiasto.pl Nasze Miasto