Do tragedii doszło w poniedziałek po godz. 15 w Malankowie. Volkswagen t4 prowadzony przez 31-letniego mieszkańca powiatu chełmińskiego został uderzony w bok przez szynobus relacji Grudziądz-Toruń. Kierowca zmarł na miejscu. Jak dowiedziała się "Pomorska", to Kamil Zimon, strażnik miejski, który pracował w Chełmnie. Mężczyzna pożyczył samochod od ojca, by kupić węgiel. Wracał już do domu, gdy doszło do tragedii.
Ze wstępnych ustaleń policjantów wyniki, że kierowca nie zatrzymał się przed znakiem "stop". - Można przypuszczać, że przyczyniła się do tego śliska, oblodzona droga. Mężczyzna mógł nie dostosować prędkości do warunków i być może nie zdołał wyhamować przed przejazdem - mówiła po wypadku Grażyna Wiącek z Prokuratury Rejonowej w Chełmnie.
Kamil Zimon miał żonę i dwójkę małych dzieci. W Straży Miejskiej w Chełmnie pracował od 2011 roku. - Był duszą towarzystwa, zawsze uśmiechnięty, do wykonywania zadań był puerwszy. Lubił pracę, wyjścia do ludzi - mówi "Pomorskiej" zszokowany Zbigniew Świdlikiewicz, komendant chełmińskiej Straży Miejskiej.
To drugi tragiczny wypadek w okolicy z udziałem pociągu w ostatnich latach. W 2015 w Pniewitem, na przejeździe oddalonym o kilka kilometrów, pociąg jadacy do Grudziądza uderzył w samochód osobowy prowadzony przez Kamilę O. Zginęły wtedy dwie osoby - 3-letnia dziewczynka i 7-letni chłopiec.
WIDEO: Wypadek na przejeździe kolejowym w Malankowie:
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
