Marzenia są od tego, żeby je spełniać. Ale jak to zrobić, jeśli los jest okrutny, a życie nie rozpieszcza i mocno doświadcza młode osoby?
Młodzież z Centrum Pomocy Dziecku rzadko może liczyć na swoich biologicznych rodziców. Ale ich ciocie i wujkowie z placówki oraz ludzie dobrej woli, darczyńcy i sponsorzy robią, co w ich mocy, żeby uczynić dzieciństwo podopiecznych szczęśliwszym i beztroskim.
Czerpali przyjemność z jazdy
W tym roku ponownie zorganizowali zbiórkę pieniędzy na obóz narciarski dla dzieci. I ponownie udało się uzbierać kilkanaście tysięcy złotych.
Inicjatorem tej zbiórki był wiceprezydent Marek Sikora. Młodzież była w miejscowości Murzasichle, w pobliżu Zakopanego. Właśnie wrócili do Grudziądza.
I jak było? - Świetnie! - odpowiadają chórem narciarze.
- Nauczyliście się dobrze szusować? - dopytujemy.
- Dobrze, to może za wiele powiedziane. Ale daliśmy radę zjeżdżać z górki. Pod górkę się nie nauczyliśmy! - żartuje Mateusz, 18-letni wychowanek domu dziecka.
- Osiągnęli taki poziom, w którym czerpie się przyjemność z jazdy, czuje się wiatr we włosach - podkreśla Krzysztof Kocik, narciarski instruktor młodzieży i szef stowarzyszenia Vacantia, które również było sponsorem wyprawy.
Trzy osoby z grupy były już na nartach w ubiegłym roku. Ci szybko przypomnieli sobie jak się jeździ na deskach. - Wystarczyły nam trzy zjazdy, żeby wszystko sobie odświeżyć w pamięci - mówi Natalia, uśmiechnięta blondynka.
Najmłodszym uczestnikiem wypadu był 12-letni Artur. - On właściwie wywalczył sobie ten wyjazd - przyznaje z uznaniem Maria Janowska, dyrektorka Centrum. - Długo zastanawialiśmy się, kto mógłby jeszcze pojechać na obóz. Artur pewnego dnia przyszedł i po prostu odważnie poprosił. Przekonał mnie tym.
- Ten wyjazd był moim marzeniem! - mówi nastolatek.
- Też bardzo szybko opanował jazdę - przyznają opiekunowie.
Wraz z dziećmi technik szusowania uczył się wychowawca grupy. I to jemu przytrafiła się jedna z najzabawniejszych sytuacji na stoku.- Chciałem zaszpanować - przyznaje ze śmiechem Fabian Chmielewski, wychowawca domu dziecka. - Poprosiłem młodzież, żeby nakręcili komórką film, jak zjeżdżam z góry. I właśnie wtedy... zgubiłem narty. Odpięły mi się od butów.
Śmiechu było co nie miara. Na szczęście obyło się bez kontuzji.
Energii starczało też na inne atrakcje
- Nogi nas bolały, mieliśmy kilka siniaków, otarć, ale to nic nie znaczy - mówią dzieci. Sił i energii wystarczało im nie tylko na długie trasy narciarskie. Jeździli nawet w nocy na oświetlonych stokach, wieczorami chodzili na siłownię, tańczyli na dyskotece. Pojechali też na Słowację i do aquaparku.- To była dla nich niezapomniana przygoda. Szkoła życia. Dziękuję wszystkim, którzy ufundowali ten wyjazd. Mam nadzieję, że obozy narciarskie staną się u nas tradycją - podsumowuje Maria Janowska. - Zakładamy skarbonki i zaczynamy odkładać na przyszłoroczny wyjazd dla dzieci.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?