Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasi himalaiści schodzą z gór po trzęsieniu ziemi w Nepalu

Łukasz Ernestowicz
- Wojtek i Lech są w miejscowości Namche Bazaar. Zmierzają do lotniska w Lukli - mówi Barbara Flaczyńska
- Wojtek i Lech są w miejscowości Namche Bazaar. Zmierzają do lotniska w Lukli - mówi Barbara Flaczyńska Łukasz Ernestowicz
- Dobrze, że już wracają i kończy się ten koszmar - mówią bliscy Lecha i Wojciecha Flaczyńskich, podróżników, którzy po trzęsieniu ziemi utknęli w bazie pod Mount Everestem w Nepalu.

Wczoraj grudziądzcy himalaiści znajdowali się już ponad 20 kilometrów w prostej linii od bazy pod Mount Everestem, na którą 25 kwietnia zeszła lawina. Decyzję o odwrocie ze wspólnej bazy dla szczytów Everest i Lhotse podjęli kilka dni temu.

Musieli pozostawić swój sprzęt

"Największa agencja już się wycofała, tragarze pakują, zwijają i likwidują obóz. Nie ma szans na odzyskanie depozytu z obozu nr 1" - napisała na stronie internetowej Flaczyńskich Anna, siostra Wojtka i córka Lecha.
Wspinacze musieli pozostawić swój sprzęt. Przez jakiś czas rozważali czy nie wyjść z bazy wyżej do obozu nr 1, żeby zabrać depozyt. Ostatecznie 3 maja ruszyli w dół. - Co jakiś czas udaje mi się połączyć z nimi przez skype lub telefon. Z bazy udali się pieszo do miejscowości Panboche. Obecnie są w osadzie Namche Bazaar - mówi Barbara Flaczyńska, żona Lecha i mama Wojtka. - Nocują w tak zwanych loggiach, czyli przydrożnych domkach z kamieni. Towarzyszy im tragarz z agencji, która zabezpieczała ich wyprawę.

Sytuacja w Nepalu powoli wraca do normy

Jeszcze kilka dni temu, po tym jak lawina zabiła kilkanaście osób pod Mount Everestem, nasi himalaiści byli odcięci od świata. Drogę w dół blokowały pozostałości lawiny. Zamknięte było także jedyne działające w pobliżu lotnisko w Lukli.

- Teraz sytuacja powoli wraca do normy. Samoloty zaczęły już latać do Katmandu, stolicy Nepalu. Ale nie jest pewne czy po dotarciu na lotnisko od razu załapią się na transport, czy będą musieli czekać. Z tego rejonu ewakuuje się obecnie kilkuset podróżników, a samoloty mają po kilkanaście miejsc - dodaje grudziądzanka. - Potem czeka ich kolejny problem. Trzeba przebukować bilety na samoloty rejsowe latające z Nepalu do Europy. Niestety, polska ambasada w Indiach i polskie władze nie organizują już lotów i nie pomagają już w ewakuacji naszych rodaków z tego kraju.

Flaczyńscy do Nepalu wyjechali na początku kwietnia. Zamierzali wspiąć się na jeden z trudniejszych szczytów - Lhotse. Podobną próbę podejmowali w ubiegłym roku, ale wówczas ich wyprawę także przerwała lawina zabijając dziewięć osób i niszcząc drogę na górę. Dwa lata temu z kolei grudziądzanie wspinali się na szczyt Nanga Parbat. Wtedy także otarli się o śmierć. Bazę pod szczytem zaatakowali terroryści zabijając 11 himalaistów.

Nic dziwnego, że bliscy Flaczyńskich mocno przeżywają ich kolejne podróże.
- O trzęsieniu ziemi i lawinach dowiedziałem się od siostry Ani. To były ciężkie chwile. Przez te kilkanaście godzin żyliśmy w niepewności i bezradności. W końcu Ani udało się potwierdzić w agencji, że tata i brat są bezpieczni - wspomina najtrudniejsze chwile muzyk jazzowy Maciej Flaczyński.

- Dobrze, że już wracają. Czekamy na nich z niecierpliwością - dodaje Barbara Flaczyńska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grudziadz.naszemiasto.pl Nasze Miasto