Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów pewne było że o najwyższy stopień o podium powalczą lider SEC Nicki Pedersen oraz deptający mu po piętach Martin Vaculik i Gregorij Łaguta. Słowak był dodatkowo szczególnie zmotywowany kilkusetosobową grupą kibiców ze swojego kraju, którzy mocno wierzyli w jego sukces. Duńczyk chociaż był liderem rywalizacji po trzech finałowych turniejach cały czas nie dzięki Martinowi i Łagucie nie mógł być pewny złotego medalu.
Już pierwsze wyścigi pokazały że przed turniejowe proroctwa jak najbardziej się sprawdzają. Rundę zasadniczą wygrał z kompletem punktów Martin Vaculik. Mimo, że Słowak jechał znakomicie, równie dobrze radził sobie Łaguta, końcowego triumfu ze swoich rąk nie zamierzał dać sobie wydrzeć Pedersen. Duńczyk tracił do swoich rywali odpowiednio dwa i jedno oczko po czterech seriach. Tym samym utrzymywał bezpieczną przewagę i kontrolował sytuację.
Prawdziwy zwrot akcji nastąpił wyścigu siedemnastym, kiedy to w pierwszym łuku Pedersen podciął Fredrika Lindgrena. Sędzia bez dyskusji wykluczył Duńczyka z powtórki, co otworzyło to ogromną szansę właśnie dla Vaculika.
Wśród biało- czerwonych najlepiej na torze przy ulicy Hetmańskiej prezentował się dość niespodziewanie Grzegorz Zengota. Popularny Zengi w pięciu startach zdobył jedenaście oczek pewnie awansując najpierw do biegu barażowego a potem do ścisłego finału. Polak w dodatkowym wyścigu wykorzystał pierwsze pole i pewnie pomknął do przodu. A z a jego plecami prawdziwa sensacja. Nicki Pedersen daleko za plecami Hansa Andersena. I tak Duńczyk bez niemal pewnego złotego medalu IME! W biegu napięcia nie wytrzymał Andriej Karpow, który wjechał w taśmę startową.
Sam finał trzeba było powtarzać aż trzy razy. W pierwszym podejściu oglądaliśmy straszny karambol. Grzegorza Zengotę pociągnęło na wyjeździe z pierwszego łuku. Zawodnik Unii Leszno uderzył w Vaculika, ale Słowak utrzymał się na motocyklu.
W zdarzeniu uczestniczył także Hans Andersen. Pojawiły się, aż dwa ambulanse na torze. Zengota na szczęście wrócił do parku maszyn o własnych siłach. Niestety gorzej sytuacja wygląda w przypadku Hansa, który musiał być opatrywany jeszcze na torze. Na całe szczęście Dunczyk ostatecznie wrócił do parku maszyn o własnych siłach. Za drugim razem bieg został przerwany z powodu nierównego startu.
W trzecim podejściu Vaculik prowadził już od samego startu. Chwile grozy przeżył on i Grigorij Łaguta, który uderzył w jego tylne koło na drugim łuku. Rosjanin przez cały wyscig nie dawał za wygraną i kąsał Martina.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?