Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasz zapomniany poeta - Ryszard Milczewski Bruno

Redakcja
Zbigniew Kresowaty (wikipedia.pl)
Człowiekiem , tak się składa że człowiekiem z talentem.

Kim był Bruno? Niepokornym poetą, chodzącym swoimi drogami, jak kot. Koty mają swego Pana, Bruno jego nie miał. Sam budował swe drogi, którymi podążał w poezji i życiu. Jego poszukiwania, podróże, styl życia, czarna legenda i krytycyzm w stosunku do kolegów „po piórze" doprowadziły do tego, że zniszczył pamięć o samym sobie. W konsekwencji przez długie lata po swej tragicznej śmierci, nie publikowano jego twórczości.
Dopiero w roku 1989 Wydawnictwo "Czytelnik" wydało trzy tomową edycję jego dzieł. Wyboru dokonali i opracowali Jerzy Szatkowski i Czesław Szczepaniak.
Ryszard Mielzewski urodził się 18 lutego 1940 roku w Tarpnie na przedmieściu Grudziądza. Na skutek działań wojennych spłonęła kamienica, w której mieszkali jego rodzice. Na krótko przenoszą się do Łasina. Po powrocie zamieszkali w trzypiętrowej kamienicy przy ulicy Paderewskiego 18. Zwano ją „Maderą", a mieszkańców „maderakami", sam Bruno nazywał ich barakaniarzami / Nie mylić z nazwą Madera, która powstała w roku 1926 na terenie dawnych koszar im. Stefana Czarneckiego.
Kilkukrotnie starał się by przywrócono mu prawdziwe nazwisko tj. Milczewski. Starania te spełniły się tylko połowicznie, zmieniono je z Mielzewski na Mielczewski. W konsekwencji Milczewski stało się jego nazwiskiem literackim, a Bruno pseudonimem. Ukończył Technikum Rolnicze w Grudziądzu, kilkukrotnie rozpoczynał studia między innymi na ASP w Toruniu i Uniwersytecie Wrocławskim. Debiutował w 1958 roku na łamach pisma „Orka". Pierwszy tomik pt. Brzegiem słońca wydał w roku 1967. Kolejne jego książki poetyckie to: Poboki (1971; nagroda miesięcznika „Poezja"), Podwójna należność (1972; Nagroda im. Stanisława Piętaka), Dopokąd (1974) i Jesteś dla mnie taka umarła (1974). W 1978 roku wydano wybór jego wierszy pt. Nie ma zegarów, a w pięć lat po śmierci Bruna jego jedyną powieść pt. Jak już, to już. To cała spuścizna po poecie, nie licząc epistolografii i publikacji prasowych. Swym życiem wykreował się na fatalistę, wiecznego poszukiwacza celów i miejsca dla siebie, osobę bezkompromisową, walczącą z „salonami". Rzeczywistość była jednak inna. Wielu innych przed nim i mu współczesnych dotknął ten sam syndrom.
Tak na prawdę bardzo łaknął tych „salonów". Chciał na nie wstąpić i brylować. Owszem brylował, ale jedynie na wieczorach poetyckich, turniejach suto zakrapianych wódką. Jego „cofnięcie się w tył" w Polskę prowincjonalną, powiatową , zaściankową. Poświęcenie jej prawie całej uwagi twórczej, jego pozerstwo, wybór alkoholu na przyjaciela i sposób na demony, które nim miotały, było wyborem ze wszech miar świadomym.
Grudziądz darzył tak naprawdę chorą miłością. Nienawidził miasta, które utożsamiał ze swymi nieszczęściami, niepowodzeniami. Bliższy mu był Toruń i Bydgoszcz. Całe zło otaczającego świata i czasów, w których przyszło mu żyć, przede wszystkim lokował w nim i jego pobliżu. Wszędzie gdzie zawiodły go nogi i PKS, było może nie zaraz dobrze ale inaczej. Jednakże wracał do niego, cokolwiek by nie powiedzieć, to było jego miasto gdzie go lubiano i szanowano.
Miał swoich wyznawców i entuzjastów. Jego talent wyróżniał się innością, której nie można było przypisać do utartych kanonów i dogmatów literacko-poetyckich. Stworzył coś własnego nie powtarzalnego. Ukazywał inny świat, świat którego większość udawała, że go nie ma, nie istnieje. Jeżeli już z niewiadomych powodów zauważyli, że jednak jest, uznawali, że jest niegodny ich pióra. Bruno stworzył swój wyjątkowy język plebejski, potoczysty, wrócił do korzeni. Miał wyjątkowy talent językowy.
Kochany jest za talent, w którym tworzył, za wyjątkowość postrzegania rzeczywistości, za zapętlenie się w niej, za „kaskaderkę", którą uprawiał.
Są w Grudziądzu podobno osoby którym „bliska" jest pamięć o poecie. Było mi niezmiernie przykro w trakcie zbierania materiałów, gdy dotarłem pod dom, w którym mieszkał Bruno przy ulicy Paderewskiego 18. Zastałem pamiątkową tablicę całkowicie zapomnianą i opuszczoną. W pajęczynach, firankach różnych zanieczyszczeń. Źle to świadczy o nas wszystkich, którym bliska jest jego twórczość. Był jednym z nas, ocieraliśmy się o siebie na ulicy, nie podobały nam się te same rzeczy. Gdyby mógł wrócić choć na chwilę, zastał by ten sam klimat, marazm, zniechęcenie i mentalność mieszkańców.
Sięgnijmy w głąb naszych dusz . Zacznijmy się zmieniać, zmieniać nasz Grudziądz. Pokażmy, że chcemy. Codzienność nie musi być szara. Żyjemy w mieście o bogatej KULTURZE i HISTORII. Nie pozwólmy zepchnąć się do Polski „B", do niebytu. Najłatwiej jest wyjechać i najlepiej nie wspominać z kąt jesteśmy bo to wstyd. Właśnie na przykładzie Ryśka, pisząc o nim bez fałszywego blichtru, wybielania co czarne, co nie wygodne, chciałem pokazać człowieka, nie ikonę. Bruno był przede wszystkim człowiekiem , tak się składa że człowiekiem z talentem.
Wiesław Hawełko 

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nasz zapomniany poeta - Ryszard Milczewski Bruno - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na grudziadz.naszemiasto.pl Nasze Miasto